Reklama

Jasna strona mocy

Ciemne stroje i poważne miny Zbigniewa Raedera i Roberta Górki z Galerii Ognia nie zapowiadały nic miłego. A jednak wystarczyło jedno pytanie o dostępne w odwiedzanej okolicy zabytkowe urządzenia, by szybko zdiagnozować kolejny przypadek...
Jasna strona mocy
Piec kaflowy. Fot. Robert Jop
piec kaflowy
fot. Robert Jop

Ciemne stroje i poważne miny Zbigniewa Raedera i Roberta Górki z Galerii Ognia nie zapowiadały nic miłego. A jednak wystarczyło jedno pytanie o dostępne w odwiedzanej okolicy zabytkowe urządzenia, by szybko zdiagnozować kolejny przypadek dobrze nam już znanej, wielkiej, chronicznej słabości do kominków i pieców. O samozaparciu i pasji do ognia panów Zbyszka i Roberta świadczyć może fakt, że do niektórych miejsc podróżowaliśmy godzinami, a nawet przedzieraliśmy się promem… Wysłuchując zabawnych opowieści, jakby przypadkiem trafiałyśmy do miejsc, w których mogłyśmy zrealizować swój główny plan: przyjrzeć się z bliska kominkom i piecom z Galerii Ognia.

 – Ludzie pytają, co my właściwie robimy? Rekonstrukcje? A my po prostu otwieramy się na nowe, nie ograniczamy się do znanych rozwiązań, szukamy „innego” – mówi Zbigniew Raeder. Pan Robert nawet na najbardziej wydumane i trudne do zrealizowania pomysły klientów odpowiada zwykle: Tak, oczywiście, zrobimy. Nie ma problemu. Ot, po prostu będziemy się wspinać po suficie... 
Jako typowy, niepoprawny optymista nie widzi przeszkód i pewnie nie byłoby to wielkim atutem firmy, gdyby nie realizm pana Zbyszka, który w odpowiednim momencie temperuje otwartość wspólnika. Wystarczy serce lub – jak kto woli – poważne podejście do pracy, a równocześnie wielkie poczucie humoru i coś na kształt idealizmu czy romantyzmu, pchającego w coraz to nowe obszary estetycznych poszukiwań, by choleryk i flegmatyk, realista i niepoprawny optymista Zbigniew Raeder i Robert Górka wraz z ekipą „młodych zdolnych” Dariuszem Dmisiewiczem i Łukaszem Długim, tworzyli jeden, sprawny zespół. Jest to o tyle trudne, że w Galerii Ognia panuje specyficzna anarchia. Praca i pasja, a nawet szef, pracownik, przyjaciel i klient – wszystko tu splata się w płynną, a zarazem skuteczną całość.

piec z witrażem
fot. Robert Jop

Gdy nasza wycieczka dotarła do kaszubskiej restauracji, której wnętrza zdobią dwa nietypowe piece, okazało się, jak płynny jest również zakres wykonywanych przez Galerię Ognia prac. Zatrudnieni do zaprojektowania i postawienia urządzeń panowie wkrótce przekonali tak do siebie właściciela obiektu, że na ich rzecz zrezygnował on z usług wynajętej projektantki. 
– Chciała ingerować w nasze piece – rzuca wyjaśniająco pan Robert, a w jego głosie nadal słychać nutkę żalu. Decyzja restauratora okazała się słuszna – stwierdziłyśmy jednogłośnie, podziwiając spójny stylistycznie wystrój wnętrz. Ale najlepszym tego dowodem jest fakt, że specyficzną, powstałą według pomysłów Galerii podłogą, nietypowo eksponującą kamień, zachwycili się nawet odwiedzający lokal japońscy mistrzowie architektury i ogrodnictwa.

Największy sentyment mają do kafli. Pieczołowicie odrestaurowują najbardziej popękane skorupy w zaprzyjaźnionej kaflarni Jarosława Lemanowicza w pobliskim Malborku lub w Stalowej Woli, w rodzinnej wytwórni państwa Kuligów. W obu tych miejscach zamawiają też nowe kafle – trudno byłoby znaleźć miejsca o większym wyborze artystycznej ceramiki.

Z największym poszanowaniem traktują zwłaszcza z trudem odnajdowane zabytkowe kafle, eksponując je w kominkach, tak jak projektanci mody w swych kreacjach najcenniejszą biżuterię. Rzadko jednak podczas prac Galerii powstaje coś w stylu uniwersalnej „małej czarnej”. Pęd za nowym i nieznanym oraz wybujała inwencja nie pozwalają im niezmiennie powielać dzieł mistrzów.

piec kamienny opalany drewnem
fot. Marta Zionkowska

Kolejna krótka wizyta wycieczki w „międzyczasie” w domu klienta Galerii przekonuje nas, że łączenie kamienia i kafli to nie epizod w działalności tej firmy. Tym razem trafiamy do… warsztatu samochodowego, którego właściciel traktuje swą pracę dokładnie z tym samym sercem, co nasi miłośnicy ognia stawianie kominków i pieców. Gdy spytaliśmy pana Romana o to, czy posiada jakieś kafle, bez wahania dostarczył nam ich bez liku. 
- Niestety, odbyło się to bez specjalnych subtelności. Kafle sprowadził do warsztatu wywrotką, z której zsunął towar, jak każdy inny, wprost na ziemię… – wspomina pan Zbyszek. Problemu nie było też z kamieniem, który był konieczny do uzupełnienia okazałej bryły. 
– Mam, mam. Tu ludzie kiedyś zwozili z… kosmosu czy skądś… – mówił właściciel. Rzeczywiście, dostarczone przez niego kamienie okazały się unikatowe i bardzo stare, stąd postawiony z ich użyciem kominek nazywany jest przez ekipę Galerii „Stonehenge”. W planach właściciela jest usytuowanie w bryle obudowy znaku firmowego warsztatu. Może będzie to kierownica? Takiego kominka jeszcze nie widziałyśmy, ale w tym zespole każdy pomysł wydaje się możliwy do zrealizowania. 
– Nie zdziwiłbym się nawet, gdyby za jakiś czas do tego kominka domontowano lufę czołgu – żartuje pan Zbyszek.

Opuszczamy niezwykły warsztat, by… obejrzeć kolejny zabytkowy pałac, potem dwór i – znów niejako mimochodem – trafić do domu ogrzewanego sygnowanym przez Galerię kominkiem. Galeria Ognia chętnie korzysta z kafli i kamieni, jak również śmiało sięga po tak nietypowe w obudowach kominkowych materiały, jak szkło.

biała kuchnia kaflowa
fot. Marta Zionkowska

Dzięki temu w rekreacyjnej części odwiedzanego przez naszą ekipę domu mogłyśmy oglądać rzadki okaz – kominek udekorowany witrażem. Szczególne usytuowanie paleniska w stylizowanych na salę rycerską pomieszczeniach, które służą gospodarzowi za „podziemne królestwo” i miejsce spotkań z zaprzyjaźnioną, męską bracią, wpłynęło na wybór charakterystycznego motywu zdobiącego witraż. Sylwetką rycerza udekorowano nie tylko bryłę kominka, pojawia się ona również na naściennym malarstwie. Panujący tu półmrok rozświetla jedynie ogień z surowego, otoczonego szarym kamieniem paleniska, które jak całość wystroju powstało dzięki inwencji i umiejętnościom Galerii Ognia.

Zatrzymując się na dłuższą chwilę w tym szczególnym wnętrzu, wraz z gospodarzami zajmujemy miejsce przy dużym, dominującym salę stole. Stylowe wnętrze w blasku płomieni, zmęczenie i moc wrażeń przenoszą nas w inny wymiar, przekonując o tym, co dla ekipy Galerii Ognia od dawna oczywiste: praca może być wielką przyjemnością i pasją. Pokłady uwalnianego w niej ludzkiego ciepła znajdują się często pod grubą warstwą fascynacji i poświęcenia. Nasza – wymykająca się wszelkim ramom – wyprawa dowodzi jednak, że warto je poruszyć i z sercem podchodzić do ognia. Wszystko wskazuje na to, że to właśnie wtedy dochodzi do tego nienazwanego przez naukę procesu – robi się naprawdę ciepło i pięknie.

Agnieszka Krysa

Pełna wersja artykułu ukazała się w nr 2(16)2008 „Świata Kominków”

 


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama