Reklama
News will be here

ZDUŃSKIE OPOWIEŚCI: Zduni z Wągrowca

Co o nich wiemy? Jak czytamy w Dziejach cechów wągrowieckich do 1939 roku, autorstwa Leokadii Grajkowskiej, podobnie jak w innych rejonach, także w Wągrowcu, już od średniowiecza działały cechy zawodowe (zachowały się dokumenty nawet z XVII wieku) w tym także cech garncarzy ( i zdunów) łączony w jedną grupę z murarzami.
ZDUŃSKIE OPOWIEŚCI: Zduni z Wągrowca
Zduni z Wągrowca

Co o nich wiemy? Jak czytamy w Dziejach cechów wągrowieckich do 1939 roku, autorstwa Leokadii Grajkowskiej, podobnie jak w innych rejonach, także w Wągrowcu, już od średniowiecza działały cechy zawodowe (zachowały się dokumenty nawet z XVII wieku), w tym także cech garncarzy (i zdunów) łączony w jedną grupę z murarzami. 

Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej KOMINKI.ORG.

Nie mamy wielu informacji o przedstawicielach tego cechu, a jego historię możemy odtworzyć tylko fragmentarycznie. Biorąc pod uwagę, że Wągrowiec jako niewielkie miasteczko skupiał zapewne tylko kilku przedstawicieli branży zduńskiej (w przeciwieństwie do szewców, krawców i piekarzy) i tak przedstawione informacje i później pokazane fotografie są niezwykle cenne. Do cechu, jak wspomniano wcześniej, należeli tylko mistrzowie, jako przede wszystkim właściciele warsztatów garncarskich. Czeladnicy natomiast łączyli się w mniejsze bractwa. Z archiwalnych dokumentów dowiadujemy się na przykład o wyposażeniu warsztatów garncarskich i zduńskich, na które składały się naczynia do urabiania gliny oraz piece do wypalania gotowych wyrobów. Cech garncarski (zduński) w Wągrowcu powstał w 1588 roku, za czasów opata Wojciecha Zajączkowskiego. W 1611 roku w miasteczku było 6 warsztatów zduńskich. 23 sierpnia 1628 roku, za czasów Chryzostoma Benedykta Gnińskiego, został odnowiony przywilej dla cechu. W tym czasie starszymi cechu byli Jakub Saneczczyk i Walenty Kleszkowicz. Nie wiemy dlaczego, jednakże w późniejszym czasie działalność cechu ustała, a jego reaktywacja (przez opata Maksymiliana Skrzetuskiego) nastąpiła 11 czerwca 1777 roku. W 1793 roku (po przejęciu Wągrowca przez Prusy) na 612 mieszkańców Wągrowca, było 4 garncarzy (zdunów).

(...)

W czasie zaboru pruskiego, w latach 1793-1918, cechy wciąż istniały samodzielnie, za to swoje księgi prowadziły i dyplomy mistrzowskie oraz czeladnicze wypisywały w języku niemieckim. W późniejszym czasie, szczególnie po 1815 roku, nastąpiło zmniejszenie ilości polskich zakładów rzemieślniczych, wynikające z napływu ludności niemieckiej i żydowskiej, która również parała się rzemiosłem. Pozytywne zmiany dla polskich zdunów nastąpiły w latach 1880-1896, kiedy ponownie wzrosła ilość polskich zakładów, skutecznie konkurujących z niemieckimi i żydowskimi firmami. Uczniami byli przede wszystkim Polacy, jednakże przyjmowano także Niemców i Żydów. Taka sytuacja miała miejsce do czasu odzyskania przez Polskę niepodległości. Co było dalej? Niestety, nie wiemy wiele. Są to praktycznie ostatnie historyczne informacje o dawnych zdunach z tego regionu. Nie mamy także informacji o innych cechach zduńskich w okolicy, jak na przykład w Skokach, w Gołańczy czy w Mieściskach, w których pojedynczy zduni zapewne również mieszkali i działali. Nie wiemy jak dokładnie wyglądała sytuacja po wspomnianym odzyskaniu niepodległości w 1918 roku i w okresie międzywojennym. Można się tylko jej domyślać na podstawie wspomnień członków rodziny i artykułów prasowych. Być może zduni z powiatu wągrowieckiego należeli do izby rzemieślniczej w Bydgoszczy lub w Poznaniu, ponieważ w nim dla przykładu wydawano powojenne dyplomy. 

Wiemy na przykład z relacji z „Gazety Wągrowieckiej” z 24 kwietnia 1924 roku o ciągłości cyklu egzaminów mistrzowskich i czeladniczych w zawodzie garncarskim i opłatach dla przewodniczącego komisji i ławników. W tym samym roku w „Gazecie Wągrowieckiej” z dnia 16 listopada i w kolejnym numerze z dnia 21 grudnia ukazały się ogłoszenia Państwowego Urzędu Pośrednictwa Pracy w Wągrowcu dotyczące wolnego wakatu na stanowisku czeladnika garncarskiego (zduna), co wskazuje na jeszcze dobrą sytuację w rzemiośle oraz zapotrzebowanie na ich usługi oraz nowych adeptów, czyli czeladników. Inną ciekawą informacją pochodzących z tamtych czasów jest zwolnienie z wszelkiego podatku obrotowego dla mistrzów zduńskich (współpracujących z jednym pomocnikiem lub członkiem rodziny) obwieszczone w „Gazecie Wągrowieckiej” z dnia 17 października 1926 roku. W 1932 roku zduństwo według okólnika nr 10 Izby Skarbowej z dnia 26 lipca 1932 roku było obłożone 10% podatkiem dochodowym. Kolejne zmiany nastąpiły w latach trzydziestych XX wieku. Być może nastąpił wtedy czas tak zwanego przebranżawiania się niektórych przedstawicieli tego zawodu. Taki wniosek nasuwa się po analizie ilości czynnych zdunów w okresie powojennym (po 1945 roku). Niewykluczone, że wpływ na ich ilość miały straty ludzkie podczas II wojny światowej. Natomiast, co raczej pewne, w okresie tuż przed wojną negatywny wpływ na sytuację w niepodległej Polsce miało uwolnienie zawodu, kryzys lat trzydziestych oraz rozwój systemów centralnego ogrzewania. W 1929 roku, wg relacji z „Gazety Szamotulskiej” z 24 stycznia 1929 r., w całej Polsce było 1390 zakładów zduńskich, zatrudniających 2960 pracowników. 

Pięć lat później sytuacja zmieniła się diametralnie. Jak już czytaliśmy w „Gazecie Szamotulskiej” z dnia 19 maja 1934 roku: Wskutek (…) niesprzyjających zmian, rynek pracy dla rzemiosła zduńskiego, doznaje coraz częstszego kurczenia się. Prace z zakresu tego zawodu, ograniczyły się li tylko do napraw starych pieców. Jednak i w tym wypadku posługiwano się taniemi siłami niefachowemi, na niekorzyść rzemiosła legalnego. Większe zatrudnienie dało się zanotować w sezonie zimowym. Spadek zatrudnienia w roku 1933, w porównaniu z rokiem poprzednim, jest znaczny, bo wynoszący 50%. Jak widzimy w okresie tym doszło do pewnego kryzysu. Rzemieślnicy reprezentujący branżę zduńską próbowali przetrwać doprowadzając do pewnych wspólnych przedsięwzięć i uchwał. Lobbując na rzecz zawodu, dzięki zarządzeniu Ministra Opieki Społecznej we wrześniu 1936 roku, zawarto umowę zbiorową ustalając stawki minimalne za wykonywane usługi. Tak więc sytuacja zdunów nie była łatwa, mimo nawet publicznych zlecań jak w przypadku ogłoszenia przez Urząd Skarbowy w Wągrowcu przetargu na budowę kilku pieców kaflowych z dnia 28 czerwca 1936 roku.

Więcej, choć to również szczątkowe informacje, wiemy o zdunach po 1945 roku. W tym to okresie, po II wojnie światowej do Izby Rzemiosła w Wągrowcu należeli nieżyjący już dziś mistrzowie zduńscy: Franciszek Radziński ze Skoków oraz Walerian Młodzikowski i Konrad Ziółkowski z Wągrowca. W późniejszym czasie do izby należeli także spokrewnieni ze sobą Wacław Szczepaniak i Dyonizy Piątkowski z Wągrowca.

Według wspomnień, w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku, w Wągrowcu zawód zduna uprawiało około piętnastu osób. Wspomnimy tu jeszcze nie należącego do izby, ale doświadczonego zduna Jacka Piątkowskiego, syna wyżej wymienionego Dyonizego, który był czeladnikiem zduńskim i wiele lat przepracował z ojcem. Oględne wiadomości i trzy stare fotografie zachowały się w zbiorach rodzinnych Państwa Rachowiaków ze Skoków, z której pochodził mistrz zduński Aloyzy Rachowiak i jego dwaj synowie Stanisław i Stefan. Na koniec poznamy ostatnich dwóch żyjących i czynnych dziś zdunów z Wągrowca, Ryszarda Koteckiego i Piotra Baturę. Będą to skromne, ale ciekawe informacje wzbogacone archiwalnymi i współczesnymi fotografiami oraz dyplomami poświadczającymi ich kwalifikacje zawodowe.

Zaczniemy od nieżyjącego dziś Konrada Ziółkowskiego. Naukę zawodu zduńskiego najprawdopodobniej zaczął po I wojnie światowej. Był uczniem mistrza Józefa Mazura, jednego z bardziej zamożnych mieszkańców Wągrowca. Zachowało się ich wspólne zdjęcie przy pracy, pochodzące z 1920 roku. W późniejszym czasie Konrad Ziółkowski był już samodzielnym zdunem. Potwierdzają to trzy zamieszczone fotografie. Pierwsza poniżej, to zdjęcie mistrza przy pracy, pochodząca sprzed 1939 roku. Dwie kolejne, to fotografie zamieszczone w rozdziale: Piece kaflowe, przedstawiające mężczyznę i kobietę (małżeństwo Niemców), siedzących pojedynczo na piecu, zbudowanym przez niego w nieistniejącej dziś aptece w Damasławku przy ul. Janowieckiej. Konrad Ziółkowski był członkiem Izby Rzemiosła w Wągrowcu. Pracował w zawodzie do końca swych dni około 1970 roku. W archiwum Muzeum Regionalnego w Wągrowcu zachowały się dwa jego rachunki, pochodzące z 1968 i 1969 roku. Są dokumentami wypisanymi piękną kaligrafią, z których płynie nauka na temat świadczonych usług, nazewnictwa i stawek cenowych.

Kolejną postacią był mistrz zduński Wacław Szczepaniak. Urodził się w 1935 roku w Żninie, zmarł w 2008 roku w Wągrowcu. W 1961 roku został czeladnikiem, egzamin mistrzowski zdał w Poznaniu w 1970 roku. Od 1970 roku był członkiem Izby Rzemiosła w Wągrowcu. W archiwum rodzinnym zachowały się cenne dokumenty, w tym: dyplom czeladniczy, legitymacje członkowskie, wizytówka oraz zdjęcia przedstawiające Wacława Szczepaniaka podczas pracy i wykonane realizacje piecowe i kominkowe.

Osobami spokrewnionymi z Wacławem Szczepaniakiem byli mistrz zduński Dyonizy Piątkowski oraz jego syn, czeladnik zduński Jacek Piątkowski. Dyonizy Piątkowski (na fotografii poniżej) urodził się w 1920 roku w Żninie, zmarł w 2003 roku w Wągrowcu. Mistrzem zduńskim został w 1969 roku i od tego czasu był członkiem Izby Rzemiosła w Wągrowcu. Zachował się jego pamiątkowy dyplom wydany przez Izbę Rzemieślniczą w Poznaniu. Jego syn Jacek (fotografia poniżej) , również przez całe życie był związany z rzemiosłem, Urodził się w 1948 roku i zmarł w 2007 roku w Wągrowcu. Po wieloletniej nauce u ojca, został samodzielnym czeladnikiem w 1985 roku, po egzaminie zdanym w Poznaniu. Zachowały się jego świadectwa czeladnicze potwierdzające zdobyte kwalifikacje.

Niewiele więcej informacji (brak jakichkolwiek dokumentów) posiadamy na temat rodziny Rachowiaków ze Skoków. Mistrz zduński Aloyzy Rachowiak urodził się w 1921 roku w Żninie, zmarł w wyniku wypadku (potrącony przez samochód) w 1973 roku w Skokach. Był uczniem pana Jagodzkiego, mistrza zduńskiego ze Żnina. W 1947 roku był wychowawcą w zakładzie poprawczym w Antoninie, gdzie posiadając uprawnienia do budowy pieców przemysłowych, wybudował (nieistniejący dziś) piec piekarniczy w ośrodku. W latach 1948-1949 pracował w Świdnicy i w Jeleniej Górze jako kierownik budowy. Od 1957 roku do śmierci prowadził prywatny zakład zduński w Skokach. Wychował i nauczył rzemiosła swoich dwóch synów. Pierwszy z nich, Stefan Rachowiak (1947-2000) przez całe dorosłe życie świadczył usługi w zakresie zduństwa i prac budowlanych. Młodszy, Stanisław (1949-1974) zmarł młodo w wyniku choroby podczas odbywania zasadniczej służby wojskowej. Zostały po nich stare zdjęcia i wspomnienia najbliższych.

Najstarszym żyjącym dziś mistrzem zduńskim w powiecie wągrowieckim jest Ryszard Kotecki (na zdjęciu przy budowie pieca w Rogoźnie) urodzony w 1937 roku w Sokolikach. W zawodzie pracuje już blisko 64 lata. Od ucznia, przez czeladnika, po mistrza - do dziś buduje piece kaflowe. Zawodu uczył się przez osiem lat. Po zdobyciu uprawnień rozpoczął pracę w zakładzie w Poznaniu. Tam stawiał piece w blokach i w domach jednorodzinnych. Dziś wykonuje usługi dla indywidualnych inwestorów oraz bierze udział w publicznych przetargach (co potwierdzają dokumenty poniżej). Niekiedy wykonuje także inne usługi budowlane. Przy pracy pomaga mu syn Cezary. Niestety, jedynym zachowanym historycznym dokumentem z rodzinnego archiwum jest książeczka wojskowa z 1957 roku potwierdzająca jego kwalifikacje w tym zawodzie.

Ostatnim czynnym zdunem, o którym należy wspomnieć, jest Piotr Batura urodzony w 1956 roku. Pochodzi z Rogoźna, gdzie rzemiosła uczył się od dziadka i ojca. Od kilkunastu lat mieszka i prowadzi firmę w Łaziskach k/Wągrowca. Jest mistrzem zduńskim. W swoim ośrodku edukacyjnym w Łaziskach organizuje specjalistyczne szkolenia branżowe. Jest członkiem i jednym z założycieli Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kominki Polskie. Ponadto jako dziennikarz współpracuje z kwartalnikami Świat Kominków i KominkiPro. Prowadzi osobistego bloga pt. „Niepokorny o kominkach”. Jest kolekcjonerem urządzeń zduńskich, a jego zbiór należy do największych w Polsce. Jest inicjatorem idei powołania Muzeum pieców kaflowych i urządzeń kultury ogniowej.

Fragment: M. Burdzy Urządzenia kultury ogniowej na terenie powiatu wągrowieckiego.

Źródło: Zduńskie opowieści


Mistrz zduński Konrad Ziólkowski przy pracy – zdjęcie przed 1939 r. – zbiory rodzinne

Legitymacja mistrzowska nr 27454 Wacława Szczepaniaka z 1970 r. – zbiory rodzinne

Mistrz zduński Aloyzy Piątkowski – zbiory rodzinne

Czeladnik zduński – Jacek Piątkowski – zbiory rodzinne

Aloyzy Rochowiak

Stanisław Rochowiak

Stefan Rochowiak

Ryszard Kotecki 2013 r.

Dyplom mistrzowski Piotra Batury


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama