Reklama
News will be here

Gorący Lubostroń

Lubostroń - niewielka, nadnotecka wieś, około 30 km od Bydgoszczy, a w jej sercu wspaniały, klasycystyczny pałac rodu Skórzewskich.
Gorący Lubostroń
Pałac w Lubostroniu. Fot. Marta Zionkowska
pałac w Lubostroniu

Lubostroń – niewielka, nadnotecka wieś, około 30 km od Bydgoszczy, a w jej sercu wspaniały, klasycystyczny pałac rodu Skórzewskich. Dom rodzinny, pełen ludzi z krwi i kości, dom – pomnik zagrożonej w czasie rozbiorów polskości, dom – kościół, którego każdy detal jest modlitwą o odzyskanie wolności. Mury tej rodowej rezydencji pamiętają troskę i poświęcenie w walce o niepodległość Polski nieobecnej już na mapie świata, oddanie mieszkańców, którzy wraz z wielkimi postaciami tych czasów właśnie tu próbowali odwrócić bieg historii. W ich atmosferę wpisane jest też wspomnienie niezwykłej kobiety i jej wielkiej fascynacji, w której meandrach zaprzepaszczono sprawy całego kraju...

Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej KOMINKI.ORG.

Dziś o godnej postawie kolejnych pokoleń Skórzewskich, jak i całej lubostrońskiej lekcji patriotyzmu milczą szkolne podręczniki. I tylko ciepło pałacowych pieców przypomina gorączkę uczuć i fascynacji, żarliwych nadziei, niepokojów i tęsknot za wolnością w czasach, gdy marzono o tym, co dziś oczywiste i zwykłe.

piec kaflowy w pałacu w Lubostroniu

Wielka historia i ludzka słabość splotły się na tych ziemiach na długo przed powstaniem pałacu za sprawą właścicieli tych dóbr, Marianny z Ciecierskich i Franciszka Skórzewskich. Urodziwa, młodsza od męża o ponad 30 lat Marianna wniosła w ten związek ogromny majątek, o czym małżonkowi nigdy nie pozwoliła zapomnieć. Biegła znajomość języków obcych, oczytanie w klasyce literatury światowej, żywa umysłowość, śmiałość i dowcip wyróżniała ją spośród ówczesnych arystokratek bardziej niż pokaźny majątek. Hrabina błyszczała na salonach, zyskując zainteresowanie i przyjaźń najtęższych umysłów i oficjeli tamtych czasów. Gdy podczas pobytu w Niemczech poznała cesarza Prus Fryderyka II, ten pisał o niej w liście do Woltera: „(…) jest to swego rodzaju osobliwość. Benedyktyńska dusza zamieszkuje jej ciało; przytem ma dużo dowcipu. (…) Potrafi rozmawiać logicznie i wnioskować, a wolna jest od płochliwości kobiecej. Zdumiewa to, że ukształciła się sama bez żadnej pomocy. Oto przez trzy zimy obcuje w Berlinie z ludźmi nauki idąc za nieodpartą skłonnością, która ją pociąga. Podaję ją za wzór wszystkim naszym niewiastom, którym o wiele łatwiej byłoby kształcić się, niźli tej Polce”.

piec kaflowy w pałacu w Lubostroniu

Jest niemal pewne, że znudzona starym i pokornie posłusznym mężem Marianna odwzajemniała fascynację cesarza. Tymczasem na ziemiach polskich zawiązywała się konfederacja. W ustosunkowanej hrabinie konfederaci barscy dostrzegli świetną pośredniczkę w kontaktach z cesarzem. Niestety, Marianna w sprawach polityki wykazywała się wielką naiwnością. Przystępując do rozmów z pruskim władcą, podobnie jak Józef Wybicki (ten sam, który zasłynął z Mazurka Dąbrowskiego), była przekonana, że działa w interesie kraju. Jak się jednak okazało, nie tylko nie mogła w niczym pomóc, a wręcz stała się dla cesarza świetnym i dobrze wykorzystanym źródłem informacji o wewnętrznych problemach Polski. W efekcie Marianna ułatwiła zagarnięcie polskich ziem podczas rozbioru, skupiając całą swoją wiedzę, znajomości i energię na tym, by wszystkie jej dobra niepodzielnie znalazły się pod berłem uwielbianego władcy.

piec kaflowy w pałacu w Lubostroniu

Jak głosi plotka, już wtedy piękną sawantkę i niemieckiego monarchę łączyło coś więcej niż niewinna, czysto intelektualna fascynacja. Mariannę pomawiano o romans z cesarzem. Pikanterii całej sprawie dodawał fakt, że w czasie długiej rozłąki z mężem, urodził się w Berlinie jej jedyny syn. Podczas iście królewskich chrzcin nadano mu imię pruskiego monarchy, a ojcem chrzestnym – i jak twierdzą niektórzy, nie tylko chrzestnym – małego Frycka został Fryderyk II.

Po śmierci Marianny sześcioletni chrześniak pozostawał pod opieką cesarza. Z królewskiego dworu wykradła go i potajemnie wywiozła do domu babcia – Anna z Malechowskich – wraz ze szwagrem i wieloletnim przyjacielem rodziny, Józefem Wybickim. Mały Fryderyk trafił do warszawskiej szkoły pijarów, gdzie odebrał staranne wychowanie. To właśnie on wiele lat później wybudował piękny klasycystyczny pałac. By zatrzeć skojarzenia z niechlubną przeszłością swej matki, zmienił dotychczasową nazwę wybranej dla potrzeb budowy wsi Piłatowo, na miłą dla ucha i znaczącą – Lubostroń („lube ustronie”).

piec kaflowy w pałacu w Lubostroniu

Plany budowy rodowej rezydencji niemal zbiegły się w czasie z dramatycznymi wydarzeniami roku 1795 – Polska zniknęła z mapy Europy. Ta wstrząsająca dla Polaków zmiana sytuacji oraz patriotyczna postawa siostry Fryderyka Aleksandry i jej męża, ich przyjaźń z Tadeuszem Kościuszką, wieloletnia zażyłość całej rodziny z Józefem Wybickim, a wreszcie wartości wpajane przez warszawskich pijarów „obudziły” dotąd chwiejnego wobec spraw narodowych hrabiego. W architekturze i wystroju rodzinnej siedziby postanowił zawrzeć i ocalić jak najwięcej z tego, co w warunkach utraconej wolności zagrożone: poczucie tożsamości i dumy narodowej, bogactwo historii i kultury, ciągłość tradycji. Patriotycznej idei podporządkował funkcje mieszkalne pałacu. I tak, jeśli wierzyć plotce, rzekomy syn inicjatora rozbioru Polski, cesarza Fryderyka, wzniósł w Lubostroniu tętniący życiem pomnik narodu, kwintesencję polskości, zwalczanej przez zaborcę.

Tę szczególną rolę pałacu wyrażały nie tylko zastosowane architektoniczne detale i wystrój wnętrz. Nieprzypadkowo podczas prac konstrukcyjnych wykorzystano materiały pierwotnie przeznaczone na budowę kościoła Opatrzności Bożej w Warszawie. Świątynia, w której powstaniu przeszkodził rozbiór kraju, miała upamiętniać uchwalenie Konstytucji 3 Maja. Pozostałości materiałów potraktowano więc jak bezcenne pamiątki, wpisując je w bryłę pałacu.

piec kaflowy w pałacu w Lubostroniu

Projekt architektoniczny rezydencji, wzorowany na słynnym dziele Andrea Palladia – Villi Rotondy pod Vicenzą, opracował Stanisław Zawadzki. Powstały w oparciu o jego założenia pałac na planie kwadratu, z reprezentacyjną rotundą pośrodku, na frontowym portyku w bezpośrednich deklaracjach podkreśla przesłanie fundatora. „Sibi, Amicitiae et Posteris MDCCC” – „Sobie, Przyjaciołom i Potomnym 1800”. Tuż poniżej widnieje cytat z Wergiliusza: „His secura quies et nescia fallere vita” – „Tu bezpiecznie przed niebezpieczeństwami życia”. W tym otwartym domu można bez obaw poświecić się temu, co wspólne i ważne – wydaje się ogłaszać w ten sposób Fryderyk, a w świetle ówczesnej sytuacji nie sposób odmówić mu odwagi.

pałac w Lubostroniu

Wewnątrz pałacu młody hrabia przypomniał jeszcze jedną dewizę: „Semper recte” – „zawsze prawo, godnie, szlachetnie”. Rodowemu mottu Skórzewskich zapewnił stosowną oprawę, dekorując ściany przedsionka portretami zasłużonych rodaków, które według cyklu Bacciarellego z Gabinetu Marmurowego i Sali Rycerskiej Zamku Królewskiego, wykonał Bogumił Plersch. Dekoracja wnętrz nawiązuje też do wystroju Królikarni i Łazienek. Fryderyk powierzył ją polskim artystom – malowidła wykonał Antoni Smuglewicz, sztukaterie Kornel Gabrielski, Tomasz Pajzderski i Michał Ceptowicz. Dzięki talentowi Smuglewicza sień na piętrze nawiązuje symbolicznie do nie zrealizowanego, wspomnianego już kościoła Opatrzności Bożej i kampanii Napoleona. Sceny ruin Rzymu i zamku odnoszą się do wielkości i upadku Rzeczpospolitej.

Najświętszym miejscem tego narodowego sanktuarium jest trzykondygnacyjna sala rotundowa, jedno z najpiękniejszych wnętrz klasycystycznych w Polsce. Dekorujące ją płaskorzeźby przedstawiają sceny z historii stosunków polsko-niemieckich, zarówno działania zbrojne, jak i pokojowe współistnienie sąsiadów. Wśród eksponowanych w rotundzie motywów Fryderyk upamiętnił też zasługi swojej matki dla rozwoju tutejszych dóbr. Chcąc zrehabilitować wizerunek Marianny, przypomniał o poniesionych przez nią nakładach związanych z budową Kanału Noteckiego. Wspaniałą posadzkę rotundy mecenas zlecił ozdobić godłem Polski i Litwy – Orłem i Pogonią. Tym samym przypieczętował niezwykły charakter i przeznaczenie rotundy, w której – nawet podczas uroczystości zaślubin – nigdy nie tańczono.

Pozornie wydaje się, że w narodowym manifeście, za jaki uznać można architekturę i wystrój lubostrońskiego pałacu, pominięto piece. Czas ich powstania – koniec XVIII i początek XIX wieku – nie sprzyjał działalności indywidualnej, wypieranej przez manufaktury i fabryki. Wobec unifikacji wzornictwa nie było więc łatwo nadać kaflom unikatowego charakteru, zaangażować je w narodową epopeję czy choćby sagę rodową. Tym niemniej wśród lubostrońskich pieców nie ma dwóch takich samych form, motywów czy glazur. Pałac Skórzewskich to prawdziwa galeria tych urządzeń, które – choć pochodzą z tego samego okresu – różnią się budową, stylem i dekoracją. Są wśród nich piece jedno-, dwu- i trójskrzyniowe o kształtach okrągłych, prostokątnych, łączących prostopadłościenną skrzynię dolną z ośmioboczną nastawą, utrzymane w stylu klasycystycznym, neobarokowym, eklektycznym, w palecie kolorów od bieli po ciemny granat i brąz. Choć w lubostrońskich salonach dominują kafle gładkie, znajdują się tu też piece reliefowe, a nawet  piec gdański dekorowany malowanymi motywami dworskimi. Różnorodność urządzeń pałacowych wzbogaca wyposażenie pobliskiej oficyny, które nie zawsze jest skromniejsze od tego w głównej siedzibie Skórzewskich. Na uwagę zasługuje tu m.in. efektowny piec dwustronny.

piec kaflowy w pałacu w Lubostroniu

Powracając do wnętrz rezydencji, warto zatrzymać się przy bliźniaczych piecach z westybulu, które otwierają niezwykłą kolekcję tutejszych urządzeń grzejnych. Dziś trudno ustalić, dlaczego stare rzuty parteru z pałacowego archiwum odnotowują w tym pomieszczeniu tylko jedno z nich. Wiadomo jednak, że oba piece ustawiono w sieni w II połowie XIX wieku, a założenia bliźniacze urządzeń nie były wtedy rzadkością (podobne pary pieców do dziś zachowały się w pałacach w Korczewie i Wichorzu oraz we Fromborku). Usytuowane w specjalnych niszach reprezentacyjnego westybulu niewątpliwie budują majestat pałacu. To szczególne umiejscowienie pieców oraz zajmujące górną część ściennego zagłębienia marmurowe popiersia Marianny i Fryderyka nie pozostawiają już złudzeń, że piece są wpisane w patriotyczny manifest fundatora. Spore w tym zasługi przypisać należy nie tylko samemu Fryderykowi, ale i kolejnym pokoleniom rodziny Skórzewskich oraz współczesnym zabiegom dyrekcji pałacu, które zadbały o ekspozycję i otoczenie urządzeń. Dzięki ich wspólnym wysiłkom, tak jak piec gdański czy trójkondygnacyjny piec z sali kominkowej idealnie wkomponowują się w tło pomieszczeń, tak przyćmiewające blaskiem glazur piece są fragmentem opowieści o dumnym rodzie mieszkańców Lubostronia. By godnie pielęgnować rodzinne pamiątki, pokuszono się nawet o kłopotliwe przeniesienie jednego z pieców z siedziby w margonińskiej wsi.

Nic nie stało by się jednak bez Fryderyka. Urodzony i wychowany w przepychu cesarskiego dworu hrabia wiedział, jak budzić powagę i majestat. Wykorzystał piece, by podkreślić podniosły charakter swej lubostrońskiej siedziby: przypomnieć przeszłość i zagrzać do budowy lepszej, wolnej przyszłości. Pałac miał być czymś więcej, niż ciepłym domem. Miało tu być gorąco od żarliwych nadziei, śmiałych poczynań i wielkich uczuć. Zamierzenie to się udało, a część sukcesu z pewnością jest zasługą budujących atmosferę tego miejsca pieców.

piec kaflowy w pałacu w Lubostroniu

Kolejne pokolenia Skórzewskich zamieszkujących Lubostroń brały udział we wszystkich zrywach wolnościowych, wchodziły w skład patriotycznych stronnictw, komisji, naprędce tworzonych rządów, nierzadko będąc ich inicjatorami. W samym pałacu z narażeniem życia organizowano narodowe manifestacje, takie jak pogrzeb pułkownika Kazimierza Mielęckiego. Potomkowie Fryderyka wspierali kształcenie najbiedniejszych, organizowali szkoły, dofinansowywali zdolnych studentów, budowali kościoły i apteki. W atmosferze tego miejsca wyrósł i ukształtował się poeta Stefan Garczyński, przyjaciel Adama Mickiewicza, dzięki relacjom którego powstała „Reduta Ordona”. Sam wieszcz znał Skórzewskich, a ich dom polecał w listach swemu bratu jako miejsce, gdzie – zgodnie z dewizą na frontalnym portyku pałacu – zawsze znaleźć może schronienie. Wybicki, Rykaczewski, Kościuszko – to tylko część wielkich postaci, które otarły się o Lubostroń.

pałac w Lubostroniu

Dziś, tak jak przed wiekami, miejsce to pozostaje otwarte dla wszystkich. Dzięki częstym koncertom muzyków z Filharmonii Bydgoskiej, stadninie, wyścigom zaprzęgów konnych, kuligom i występom teatralnym zachowało też swój dawny, podniosły klimat i apetyt na życie. W otaczającym pałac, pełnym egzotycznych roślin ogrodzie, projektu mistrza Teicherta, można też oddać się zadumie nad pełną gorących uniesień przeszłością tego miejsca. Pałac sprzyja zarówno wyciszeniu, jak i wielkim emocjom. Należy do tych nielicznych arystokratycznych siedzib, w których przy odrobinie chęci i szczęścia można spędzić noc bez stałej obecności stróża. Klucz do pomieszczeń hotelowych pałacu to świetna zachęta do własnych poszukiwań nieznanych dotąd miejsc i faktów z historii. Kto wie, może tu, w dostojnych wnętrzach lubostrońskiej rezydencji, i w ten właśnie, osobisty sposób, już współcześnie mistrz słownych zabaw, Miron Białoszewski, odkrył „piec podobny do bramy tryumfalnej”? Warto wybrać się do Lubostronia i sprawdzić, jak wytworne i szlachetnie piękne są tutejsze piece, a wraz z nimi poznać część wielkiej historii i sagi rodu Skórzewskich.

 

Agnieszka Krysa

Bibliografia: „Semper recte”, Ryszard Nowicki, Pałac Lubostroń 2007

Zdjęcia: Marta Zionkowska

 


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama