Reklama

CIEPŁE SŁÓWKA: Kominek kryzysowy

Światową gospodarką, niczym w kieliszku Jamesa Bonda, wstrząsnęło i zamieszało. Największy od lat dwudziestych XX wieku kryzys finansowy ogarnął Amerykę i ruszył w świat.
CIEPŁE SŁÓWKA: Kominek kryzysowy

 

Światową gospodarką, niczym w kieliszku Jamesa Bonda, wstrząsnęło i zamieszało. Największy od lat dwudziestych XX wieku kryzys finansowy ogarnął Amerykę i ruszył w świat. Podobno miał on ominąć nasz kraj, ale jak tu rozkazać wiatrowi, który zrywa dachy u wszystkich sąsiadów, by akurat o nas zapomniał? To, z czego bardzo się cieszyliśmy, czyli wejście Polski w światowy obieg gospodarczy i finansowy, oznaczało również możliwość wprowadzenia do naszej gospodarki niebezpiecznego wirusa. I wbrew wszelkim zapewnieniom, już chorujemy!

Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu KOMINKI.ORG

Nawet jeśli jest to tylko ekonomiczna grypa, to mała pociecha, bo przecież grypa bywa w pewnych warunkach śmiertelna. W Niemczech następują redukcje zatrudnienia, przestoje w produkcji. Nasi południowi sąsiedzi – Czesi, Słowacy, a szczególnie Węgrzy – mają poważne kłopoty. Nie wspominając o Ukrainie i krajach bałtyckich. A przecież Polska jest jednym z większych dostawców i odbiorców dla tych krajów. Jedno kliknięcie myszki i wirtualne pieniądze ze świata do nas przypływały, i takim samym kliknięciem banki, fundusze inwestycyjne i firmy rozpływają się w wirtualnym niebycie. Co będzie dalej?

A już było tak dobrze! Branża budowlana i kominkowa od kilku lat rozkwitały. Mnożyli się producenci i importerzy, pojawiały się coraz to nowsze produkty. W każdym mieście był jakiś producent czy chociaż importer kominków. W każdej wsi można było znaleźć szyld ,,Kominki”. Pod zadłużonymi do niedawna po uszy salonami kominkowymi parkowały coraz bardziej okazałe samochody właścicieli i pracowników. Klienci kominkowych firm też nie żałowali sobie i zamawiali coraz bardziej panoramiczne paleniska i coraz bardziej egzotyczne marmury. Prawdę mówiąc, jedynie usługi były wąskim gardłem, bo ich potencjalni wykonawcy wcześniej wyjechali do Irlandii, Anglii, Norwegii…

A teraz deweloperzy nie mogą sprzedać tego, co wybudowali, wstrzymują lub minimalizują rozgrzebane inwestycje, nie mogą uzyskać kredytu na kolejne realizacje. Za chwilę te problemy dotkną również indywidualnych inwestorów, którzy albo nie dostaną kredytu, albo nie zarobią na dom, bo zatrudniająca ich firma zmuszona będzie oszczędzać. Już w tej chwili kilka spektakularnych inwestycji budowlanych wstrzymano, a wielu pracodawców zapowiada zwolnienia… Jak wiadomo, aby powstał kominek, musi być najpierw dom lub chociaż mieszkanie. Jak zabraknie domów, to co będzie z kominkami? Czy to już koniec krótkiego kominkowego boomu? Jak mają się zachować firmy kominkowe? Jak postępować powinni potencjalni nabywcy kominków?

Nie ma uniwersalnej i cudownej recepty dla wszystkich, jednak trzeba wyraźnie powiedzieć, że kryzys kryzysem, ale mieszkać gdzieś trzeba. Polacy mają w tym względzie bardzo wielkie opóźnienia cywilizacyjne. Żaden kryzys tego nie zmieni, że nadal potrzeba nam nowych mieszkań i domów oraz modernizacji istniejących budynków. Kryzys jednak z całą pewnością zwolni dynamikę i zmusi do myślenia wielu ludzi. Zwłaszcza tych, co napalali się na domy, mieszkania i kominki ponad swoje realne potrzeby i możliwości.

Mam ciągle wrażenie, że znaczny procent inwestorów nie zdaje sobie sprawy, że poza emocjami powinni się dobrze zastanowić nad tym, co jest im potrzebne, co będą w stanie wybudować, jak wyposażyć i jak eksploatować. Nie tylko dzisiaj, ale i za ileś-tam lat. Poza tym jest coś takiego, jak zdrowy rozsądek. Nie dam się nabrać na krokodyle łzy inwestora, który najpierw wybudował w szczerym polu trzy kondygnacje o powierzchni 500 m2, a teraz płacze, że „dobijają go koszty ogrzewania” i rozgląda się za ,,jakimś tanim kominkiem”, bo podobno to jest najlepsze. Nie działają też na mnie opinie o fatalnym kursie euro, rzekomo stawiającym pod znakiem zapytania kominkową inwestycję, jeśli wkrótce potem zadawane jest pytanie o złoconą fasadę paleniska!

Pomijając wszelkie szaleństwa, ogrzewanie drewnem czy ogólniej biomasą z całą pewnością jest dobrym rozwiązaniem na dzisiaj, a jeszcze lepszym będzie jutro. Jest to sprawa nie tylko ekonomii, ale i ekologii. Tak więc również kominek opalany drewnem, brykietem czy peletami kryzysowi powinien się oprzeć. Wybór rozwiązań technicznych i estetycznych nazywanych umownie ,,kominkiem” jest ogromny.

Jeżeli nie stać kogoś na produkt za dwadzieścia tysięcy, są też oferty produktów za piętnaście i dziesięć tysięcy. Jeśli nie mamy dziesięciu tysięcy, to i za pięć tysięcy kominek się znajdzie. Coś jeszcze tańszego znajdziemy również. Oczywiście, należy zredukować swoje wyobrażenia i oczekiwania, i zostawić to, co dla nas najważniejsze. Jestem przekonany, że na jakiś udomowiony ogień każdemu z posiadaczy mieszkania czy domu powinno wystarczyć. Jak to zrobić? Należy kupić bądź wybudować o 1 lub 2 metry kwadratowe mniej, bo to właśnie będzie równowartość kominka! Co tam metr lub dwa, które i tak zagracimy – kominek w domu warto posiadać! Oczywiście powinien to być ładny, sprawny i bezpieczny kominek. Kryzys nie upoważnia nikogo, ani inwestorów, ani sprzedawców, ani też wykonawców do bylejakości, niebezpiecznych rozwiązań i stosowania materiałów bez wymaganych certyfikatów. Niech właściciele i pracownicy kominkowych firm nie zapominają o śledzeniu nowości i wprowadzaniu nowoczesnych rozwiązań, jak też o lekturze… „Świata Kominków”. Tutaj nie radzę oszczędzać, bo kryzys z pewnością wypchnie z rynku najsłabszych.

Gorsza sytuacja ekonomiczna użytkowników kominków nie powinna usprawiedliwiać palenia w kominku śmieciami czy zapominania o regularnych wizytach kominiarza. Specjaliści giełdowi mówią, że podobno i na spadkach można zarobić. Niech więc kryzys będzie bodźcem dla firm i ich klientów. Kominkowy ogień w domu to według feng shui dopływ zdrowia, energii, pomysłów i... pieniędzy. A wszystko to jest pożądane zwłaszcza w ciężkich czasach. Mamy argument, by kominek sprzedać. Jest uzasadnienie, by go kupić. Tak więc mimo zimowej aury i dołujących giełdowych wskaźników rozpalajmy kominkowy ogień. Róbmy… Przepraszam, palmy swoje.

wh

PS. Oczywiście, że Bond pije Martni wstrząśnięte, nie zmieszane, ale połączenie nadało tekstowi dynamizmu.



Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama