Aldona Mazurkiewicz: Czy absolwentowi architektury trudno jest rozpocząć pracę w swojej profesji?
Monika Skóbel: Nie jest trudno. Praca jest kontynuacją nauki. Na początku pracuje się u kogoś, by zdobyć doświadczenie i poznać wszystkie zagadnienia praktyczne.
A.M.: Czyli architekt od razu po szkole nie jest przygotowany do pracy w zawodzie?
M.S.: Tak jest w każdym zawodzie, liczy się praktyka, doświadczenie zdobywa się latami, studia mają za zadanie rozwinąć naszą kreatywność, pokazać możliwości, nauczyć poszukiwania rozwiązań. Na studiach np.: nie dowiemy się, jak przygotowywać projekty wykonawcze, dajmy na to dla stolarza. Generalnie chyba po każdych studiach najpierw trzeba zderzyć się z rzeczywistością i nauczyć zawodu niejako od nowa, w praktyce. Jest wiele elementów, o których na studiach nikt nie mówi. Studia na ASP uczą myśleć kreatywnie, projektować, kształcą artystycznie. Nie przygotowują natomiast do podejmowania wielu wyzwań, z którymi spotykam się na co dzień w pracy, w szczególności przy projektowaniu wnętrz i budynków publicznych. Mam na myśli ograniczenia wynikające z przepisów przeciwpożarowych i BHP.
A.M.: Skąd czerpie Pani wiedzę?
M.S.: Biorę udział w targach wnętrzarskich i budowlanych, między innymi w BUDMIE w Poznaniu. Regularnie uczestniczę też w szkoleniach organizowanych przez wzorcownie, z którymi współpracuję. Dodatkowo czytam, oglądam zarówno w mediach tradycyjnych, jak i elektronicznych. Szczerze mówiąc, jest to bardzo czasochłonne, dlatego inwestorom ciężko jest ogarnąć wszystkie nowości i możliwości, od tego mają mnie – architekta.
ARANŻACJA KOMINKA – JAK ZAARANŻOWAĆ KOMINEK PRZECZYTAJ WIĘCEJ
A.M.: Projektuje Pani nie tylko budynki i urządza wnętrza, ale również sprzęty i dekoracje. Czy często to, co świetnie wygląda na papierze, w rzeczywistości nie wychodzi?
M.S.: Nigdy nie projektuję do szuflady dla samego projektowania. Coś rysując, zawsze myślę od razu o materiale, z jakiego to powinno być wykonane, oraz o możliwości realizacji projektu. Zastanawiam się, jak specjalista może mój projekt zrealizować. Bardzo ważna jest też dla mnie funkcjonalność moich projektów. Oczywiście bardziej wyszukane formy wymagają więcej pracy z mojej strony. Czasami zdarza się, że nie jest łatwo znaleźć wykonawcę danej koncepcji. Tak było z projektem betonowego kominka. Specjalizująca się w tym materiale firma, po przyjęciu zlecenia, ostatecznie wycofała się. Finalnie dekoracja kominka została wykonana przez krakowskich artystów Jadwigę i Mirosława Koncewicz. Zrobili najpierw próbną formę i odlew, podszkolili się w technologii betonu i w ten sposób udało się osiągnąć bardzo oryginalną dekorację, z której my jak i inwestorzy jesteśmy bardzo dumni.
A.M.: Pani realizacje są bardzo plastyczne i ergonomiczne. Często też wykorzystuje Pani formy przestrzenne, jak w kominku z betonową obudową. Czy miała Pani jakieś doświadczenia z rzeźbą?
M.S.: Poza pracownią rzeźbiarską na studiach, to nie. Choć rzeczywiście lubię przemycać do projektowanych wnętrz artystyczne detale. Wykorzystuję rzeźbę, malarstwo, tynki strukturalne wykonane przez artystę rzeźbiarza. Takie elementy dodadzą duszy każdemu wnętrzu, dlatego chętnie z tego korzystam. W realizacji, nad którą właśnie pracuję, przeniesione zostaną na fototapetę grafiki artysty z Rzeszowa, na którego wernisażu byłam kilka lat temu.
A.M.: Przy realizacjach tego typu szczególne znaczenie mają wykonawcy. Jaki wpływ na realizację projektu ma własna ekipa?
M.S.: Na pewno warto korzystać ze sprawdzonych fachowców, bo jakość wykonania ma duży wpływ na finalny efekt. Jak w każdej dziedzinie życia, ważna jest komunikacja. Wolę, gdy fachowiec o wszystko pyta, niż jakby miał zapytać jeden raz za mało i zrobić coś niezgodnie z projektem. Dlatego lubię polecać wykonawców, z którymi współpracuję już od lat, bo wiem, że każda ze stron będzie dumna z efektu końcowego.
A.M.: Praca projektanta to w dużej części kontakt z klientem. Każdy jest inny, co innego mu się podoba, w innym wnętrzu będzie czuł się dobrze. W jaki sposób określa Pani preferencje inwestora?
M.S.: Pytam, czego oczekuje, jak chciałby się czuć. Co i jakie kolory lubi. Jaki styl życia prowadzi. Często nasze rozmowy bardzo odbiegają od tematu projektu. Na to, jak projektuję, ma też wpływ moja osobista percepcja wizerunku danej osoby. Obserwuję, jak się ubiera, jakim samochodem jeździ, jakich dodatków używa, biżuterii, telefonu. Na tej podstawie powstaje obraz osoby, który determinuje wygląd wnętrza. Dlatego dla jednych ważne będą efektowne, nowoczesne gadżety, a dla innych z kolei naturalne materiały, są też tacy, dla których jest najważniejsza funkcjonalność pomieszczeń. Rzadko zdarzają się osoby, które dokładnie wiedzą, czego oczekują od własnego domu, mieszkania, dlatego przegląda się z nimi sterty czasopism, katalogów, zdjęć, żeby poznać ich preferencje. Na koniec wszystkie pomysły trzeba odcedzić, przefiltrować i dopiero na tej bazie powstaje projekt.
A.M.: Czy zatem projektowanie to czysto techniczne zadanie, czy też znaczenie również mają emocje?
M.S.: Według mnie w projektowaniu emocje są jak najbardziej wskazane. Chcemy doprowadzić wnętrze do stanu, który wzbudzi jakieś, ściśle określone, emocje. To nie jest matematyka, tu liczy się nastrój, atmosfera.
A.M.: Czy warto inwestować w architekta?
M.S.: Inwestor powinien zadać sobie pytanie: Co zyska dzięki architektowi? Usługi mogą być różnie wyceniane, ale jest to często mała część w stosunku do kosztów całej inwestycji, a duża oszczędność czasu. Nie mówiąc już o efekcie końcowym, ja swoją pracą dążę do tego aby Inwestor czuł się dobrze we wnętrzu, którym dla niego zaprojektuję.
A.M.: Czy na bazie obserwacji swoich klientów może Pani powiedzieć coś o guście Polaków?
M.S.: O gustach się nie rozmawia. Gust ma każdy, pytanie tylko jaki? Generalnie obserwuję, że wzrosła świadomość nowego designu. Jest on coraz chętniej wykorzystywany przez inwestorów. Moda na nowoczesność przychodzi do nas z Zachodu i to nie tylko, jeśli chodzi o elementy wystroju, ale także na nowoczesne technologie, jak pompy ciepła, solary, rekuperatory. Jest też grupa, która zatrzymała się na etapie dworków polskich. Moim zdaniem rolą architekta jest doprowadzenie do sytuacji, by nie wykonywać projektów, które są z innej epoki niż ta, w której żyjemy. Mamy XXI wiek i powinniśmy czerpać z naszych czasów i możliwości.
A.M.: Czy zatem stara się Pani nakierować klientów na rzeczy w konkretnym stylu, o określonej estetyce?
M.S.: Warto proponować dobre rozwiązania, ale nie przekonuję inwestorów na siłę. Gdy ktoś jest zwolennikiem stylu dworkowego, to moim zadaniem jest uwspółcześnienie projektu i doprowadzenie klasyki do takiego stanu, aby odnalazła się w dzisiejszym krajobrazie. Niestety, strasznie obraz polskich przedmieść psują projekty domów katalogowych, które często powielają przestarzałą estetykę. Te projekty wykonywane są często przez osoby bez doświadczenia, które w ten sposób dorabiają na studiach, nie liczy się ich jakość, tylko ilość.
A.M.: To znaczy, że jest Pani przeciwniczką polskiej klasyki, jeśli chodzi o formę budynku?
M.S.: Zdecydowanie nie jest to styl, który preferuję, ale uważam, że jest OK, o ile jest to klasyka poprawna, o zachowanych proporcjach, oczyszczona ze zbędnych elementów i ozdobników. Są oczywiście budynki, które powinny zachować swój charakter. Wykorzystanie sztukaterii może być uzasadnione w przypadku starych kamienic. Przy tego typu budynkach trzeba dbać, aby nie przesadzić i zachować ich szlachetny charakter, dostosowując go jednocześnie do otoczenia.
A.M.: Przechodząc do wnętrz, jak je Pani postrzega, na co zwraca Pani uwagę?
M.S.: Zwracam uwagę na małe elementy. Rzeczy, których może ktoś nie zauważa, ale w podświadomości go drażnią, jak brak symetrii, konsekwencji, źle dobrane oświetlenie. Z tym ostatnim często jest problem, bo jesteśmy przyzwyczajeni do jednego centralnie umieszczonego żyrandola, który niczego nie podkreśla, a przecież światło w piękny sposób może zbudować przestrzeń.
A.M.: Czy byłaby Pani w stanie zaprojektować wnętrze w stylu, który w ogóle Pani nie odpowiada, ale podoba się inwestorom?
M.S.: Zdarza mi się projektować wnętrza, w których nie chciałabym zamieszkać, ale które mi się podobają. Zawsze jestem zadowolona z końcowego efektu, ale nie każdy odpowiada moim upodobaniom. Mogę wykorzystać elementy art déco czy secesji, choć nie są to moje osobiste preferencje. One nie są zresztą ważne. Istotne jest, by klient dostał to, czego oczekuje. To on ma czuć się dobrze we wnętrzu, które stworzę. Choć jeśli klient nalega na coś, co jest zupełnie niezgodne z moim poczuciem smaku, to potrafię „tupnąć nogą” i stwierdzić, że się pod tym nie podpiszę.
A.M.: We współczesnych wnętrzach często łączy się elementy różnych stylów, a style historyczne wracają w detalach. Nawet u Pani w biurze znajdują się meble czekające na renowację. Czy warto wykorzystywać we wnętrzu takie elementy?
M.S.: W wielu krakowskich kamienicach znajdują się jeszcze stare, wartościowe meble i elementy wyposażenia. Sama lubię i zbieram takie rzeczy. Można je ciekawie wykorzystać, tym bardziej, że fussing starego z nowym jest obecnie pożądany. Zresztą stare meble można na nowo obić, dobrać inne kolory czy materiały, aby dostosować je do aktualnych potrzeb.
A.M.: Jak radzi sobie Pani w sytuacjach, gdy są jakieś elementy, które nie pasują, a inwestor upiera się, by zostały?
M.S.: Największą sztuką jest sztuka rezygnacji, do której namawiam klientów. Warto pamiętać, że im więcej jest elementów we wnętrzu, tym trudniej jest w nim wypocząć i zrelaksować się. A wracając po pracy do domu, oczekujemy właśnie ciszy i spokoju, by zregenerować siły, zapewni ją nam też uporządkowane wnętrze z nie przesadzoną ilością dodatków i elementów wyposażenia.
A.M.: Jaki styl wybrać, by wnętrze nie było passe za kilka lat?
M.S.: Warto zrobić neutralną bazę. Wybrać brązy, szarości, beże dla rzeczy trudno zmienialnych, a zaszaleć w dodatkach, rzeczach, które łatwo jest zastąpić. Bawić się można tkaninami, kolorami, formą. W przypadku kominka warto spojrzeć na niego, jak na rzeźbę. Warto posłużyć się tym, co się lubi, a nie tym, co jest modne. Jeśli decydujemy się na elementy wykończenia tylko ze względu na modę, to może się okazać w krótkim czasie, że nie możemy na to patrzeć.
A.M.: Jak, według Pani obserwacji, inwestorzy traktują kominek? Czy jest to ważny element wyposażenia?
M.S.: Jest to element, któremu poświęca się sporo uwagi, niezależnie od tego, czy kominek ma grzać na co dzień, czy tylko okazjonalnie. Niezależnie, czy ważniejsza jest funkcja, czy forma, to niezaprzeczalnie jest to spory mebel, który warto, by fajnie wyglądał, bo stosunkowo trudno go zmienić. Projektuję zazwyczaj dla zamożnych klientów, dlatego proponuję czyste i nowoczesne formy i atrakcyjnie przeszklone paleniska: panoramiczne, narożne, dwustronne. Pomagam wybierać każdy element i staram się dostosować produkt do możliwości finansowych inwestora, zresztą tak samo to wygląda przy innych sprzętach.
JAK WYBRAĆ NAJLEPSZY WKŁAD KOMINKOWY? - DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ!
A.M.: Zatem, czy każdy dom powinien mieć kominek?
M.S.: Nie spotkałam się jeszcze w mojej pracy z nowo projektowanym domem bez kominka. Urządzenia te coraz częściej też stają się ozdobą mieszkań głównie dzięki popularności biokominków. Ogień nas relaksuje, odpręża i daje ukojenie po całodziennej gonitwie. Czy każdy dom potrzebuje kominka, nie wiem, ale ognia i wyciszenia, które dają płomienie, na pewno potrzebuje każdy z nas.
Monika Skóbel – architekt z pasją. Absolwentka wydziału Architektury i Urbanistyki Politechniki Krakowskiej oraz Architektury Wnętrz na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Właścicielka Pracowni Projektowej Art MOKO powstałej w 2008 roku.
– W swoich projektach dążę do piękna i harmonii, a przestrzeń, którą kreuję jest nośnikiem wielu pozytywnych emocji. Tworząc inspiruję się życiem codziennym, sztuką, muzyką, filozofią. To daje moim Klientom gwarancję niepowtarzalności oraz możliwość podkreślenia własnej indywidualności, wyjątkowości. Proponowane przeze mnie rozwiązania łączą w sobie komfort użytkowania oraz współczesne wzornictwo, które wynikają z połączenia formy, materiału i zmysłowego odbioru.























