Reklama
News will be here

Kominki „z paczki”

Kominek zbłądził pod strzechy i stał się na tyle przystępny cenowo, że w zasadzie każda pracująca rodzina może sobie na ogień w domu pozwolić. By tak się stało, musiała pojawić się masowa, powtarzalna produkcja oraz uproszczony, samoobsługowy system sprzedaży. Mamy więc międzynarodowe sieci handlowe, które zamawiają kilka tysięcy czy kilkaset sztuk kominkowych wkładów, promują je na bilbordach oraz w gazetkach i sprzedają z niewielką (podobno) marżą.
Kominki „z paczki”
Kominkowy zestaw gotowy, nowoczesny betonowy kominek z trójstronnym paleniskiem, Brunner

Przyjeżdża dostawczy samochód firmy kurierskiej, opuszcza się winda i na paletowym wózku wyjeżdża paczka, no może dwie paczki, a w nich nasz… kominek. Czy to nie jest piękne?  

Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz w kategorii KOMINKI. 

Indywidualność ma swoją cenę czyli kominek na miarę

Najlepiej jest, oczywiście, mieć wszystko robione „na miarę”, czy jak się dawniej mówiło: „na obstalunek”. Wprawdzie wokół królują masowo produkowane towary i mało kto dzisiaj pamięta to staroświecko brzmiące słowo, ale wykonywanie indywidualnych zamówień wcale nie odeszło do lamusa. Po prostu wymaga sięgnięcia głęboko do kieszeni. Szyty na miarę garnitur z Mediolanu czy sukienka prosto od znanego paryskiego projektanta to przejaw szyku i oznaka wysokiej pozycji. To samo dotyczy wykonywanych na indywidualne zamówienia mebli czy nawet samochodów. A co w takim razie z kominkami „na miarę”? Ta formuła oznacza korzystanie z usług projektanta wnętrz, który nasz przyszły kominek wkomponuje w salon. Potem zgodnie z tą koncepcją będą zamawiane palenisko, kamień lub kafle, a wszystko w jedną całość połączy specjalistyczna ekipa pod nadzorem naszego projektanta. Efekt powinien być wspaniały, ale na finał dostaniemy prawdopodobnie… wysoki rachunek do zapłacenia. Dla wielu zbyt wysoki, więc wybierają rozwiązanie różniące się o 360 stopni, czyli wizytę i zakupy kominkowe w supermarkecie budowlanym, otwartym zwykle 7 dni w tygodniu, od rana do nocy.

Kominek prosto z półki - gotowy zestaw kominkowy

Pod dachem marketu, z jakimś misiem, żółwikiem czy bocianem w logo, na początku sezonu kominkowe produkty stoją piętrowo, a wybór jest niemal nieograniczony… Czy faktycznie? Po prostu to, co widzicie Państwo w supermarkecie, to jedynie fragment rynku, ten najpopularniejszy. Kominek zbłądził pod strzechy i stał się na tyle przystępny cenowo, że w zasadzie każda pracująca rodzina może sobie na ogień w domu pozwolić. By tak się stało, musiała pojawić się masowa, powtarzalna produkcja oraz uproszczony, samoobsługowy system sprzedaży. Mamy więc międzynarodowe sieci handlowe, które zamawiają kilka tysięcy czy kilkaset sztuk kominkowych wkładów, promują je na bilbordach oraz w gazetkach i sprzedają z niewielką (podobno) marżą. Oczywiście w tym procesie konieczni jesteśmy my, czyli KLIENCI. Klienci, którzy pragną taniego, nieskomplikowanego produktu. Chcą (podobno), to dostają, więc od Tatr aż do Bałtyku z setek budowlanych marketów wyjeżdżają codziennie wózki z zapakowanymi w folię wkładami, piecykami, obudowami kamiennymi… Promocja goni promocję, ale zadowolenie nabywcy trwa chwilę albo dwie chwile, bo okazuje się, że by powstał kominek lub by zadziałał piecyk, to jeszcze potrzeba tego, i tego, i tamtego…

gotowy zestaw kominkowy
Od góry: Kominek cylindryczny Brunner w barwie rdzy, model KSO 33R;
Klasyczny kominek, Kominki Kokoszka-Lotz;
mały kominek  Cebud; 
Kaufmann, kafle Vulkan, wkład Brunner Architektur Kamin 45/101

Złoty środek - indywidualizacja kominka seryjnego

Kiedy już uporamy się z uzupełnieniem wszystkich braków i kominek w końcu powstanie, szybko się może okazać, że cała ulica lub cała dzielnica ma… takie same kominki, bo wszyscy odwiedzili te same markety i ulegli tym samym promocjom. W przypadku dwóch identycznych kreacji na balu oznacza to kompletną klapę, i nie inaczej jest w przypadku kominka. A więc jednak ta uniformizacja ma również złe strony. Indywidualny kominek, projektowany dokładnie dla nas i wykonywany na miejscu to sprawa zbyt kłopotliwa i kosztowana. Masowy i w długich seriach wykonywany kominek „gotowy” jest wprawdzie tańszy i szybszy w montażu (o właśnie, mówimy tutaj o „montażu”, a nie „budowaniu”), ale niesie ryzyko wpadki, wskazane powyżej. Co można zrobić, by „ciasto zjeść i ciasto mieć”, a na dodatek pozostać klientem specjalistycznej firmy, a nie szukać przypadkowych montażystów z ogłoszenia?

Producenci kominków doskonale ten problem rozpoznali i proponują bogate możliwości indywidualizacji gotowych produktów, dostępnych w sieci fachowych dystrybutorów. Koszt jest większy niż w przypadku budżetowo skalkulowanej oferty supermarketowej, ale zwykle i tak wychodzi to taniej niż realizacja indywidualnego projektu. Chociaż propozycja jest z tych gotowych, to prawdopodobieństwo pojawienia się w okolicy takiego samego kominka jest równe szansie trafienia „szóstki”w lotto! Szczególnie gdy mówimy o kominkach kaflowych czy piecach wykończonych kaflami, gdzie proponowanych jest około 100 glazur plus ich kombinacje. Tego typu kominki znane są już od lat, bo początki polskiego rynku kominkowego to przecież gotowe zestawy skatalogowane przez francuskich producentów… Każdy katalog liczył kilkaset stron i tyleż propozycji miał każdy producent do zaoferowania. Czym więc różnią się aktualne kominki „z paczki” od tych sprzed 20 lat? Przede wszystkim tamte zestawy powstały jako odpowiedź na tak wielkie zainteresowanie kominkami w Europie, że tylko ich prefabrykacja mogła zapewnić rozsądny czas oczekiwania na realizację. Dotarło to do wielkich producentów o zasięgu europejskim, ale też swoje zestawy kompletowały średnie firmy wykonawcze. Opowiadano mi, że wiele firm w Niemczech czy Francji montowało kominki przez 7 dni w tygodniu, a w każdej firmie pracowało wiele ekip montażowych, tak wielkie było wówczas zapotrzebowanie. Obecnie chociaż ciągle jest na kominki zapotrzebowanie, to trudno mówić o takiej skali, jak przed laty. Głównym motywem ponownego pojawienia się „gotowych zestawów” jest teraz… brak fachowców. Europa z deficytem rąk do pracy ma kłopoty od lat, dlatego polski spawacz, hydraulik czy glazurnik łatwo znajduje pracę w Irlandii czy Francji… W Polsce tylko pozornie nie ma z tym problemu, a ilość szyldów „kominki” wskazuje wręcz, że powinno być odwrotnie. Jednak jak się sprawie przyjrzeć z bliska, to tak różowo nie jest, więc chyba firmy kominkowe oraz klienci powinni powoli przyzwyczajać się do coraz częstszej obecności kominków „z paczki” w ofercie, a nawet do sytuacji, gdy opanują one rynek. Tym bardziej, że zaostrzenie wymagań ekologicznych wymaga przyjęcia odpowiedzialności za wszystko, aż do rozpalenia. Przygotowany przez producenta zestaw materiałów oraz przeszkolone ekipy są w stanie taką obsługę zapewnić. Kilkadziesiąt lat, jakie minęły od czasu, gdy królowały francuskie „gotowce”, to okres wielkich zmian w kominkach. Dzisiaj powietrze musi być dostarczone z zewnątrz, paleniska mają wyższą sprawność, kominek powinien mieć zdolności akumulacyjne. Zamiast rustykalnej układanki z kamiennej łupanki, drewnianej belki i pryzmatycznego wkładu mamy dzisiaj zwykle proste, geometryczne i czyste formy, architektoniczny beton i narożny wkład skąpo oprawiony w ceramikę lub kamień… Chociaż kominki „z paczki” w przygotowanych fabrycznie zestawach to nic nowego, wystarczy popatrzeć na materiał graficzny, który towarzyszy temu tekstowi, by zobaczyć, jak bardzo oferta „gotowców” dopasowała się do współczesnych wymagań technicznych i estetycznych. Warto je więc traktować jako bardzo atrakcyjną propozycję.

Witold Hawajski

Artykuł ukazał się w Świecie Kominków, nr 45


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama