Reklama

Historia małżeństwa, które ogrzało tysiące domów

Zainspirowani rozmową z Marią i Janem Sirko podczas Targów Instal Termo postanowiliśmy przybliżyć naszym czytelnikom niezwykłą historię tej pary. To opowieść o determinacji, wspólnej pasji, wzajemnym wsparciu i sile, która płynie z miłości.
Historia małżeństwa, które ogrzało tysiące domów

Państwo Sirko wspominając początki, ze śmiechem mówią, że to wszystko zaczęło się od zimna. Ale zanim pojawiły się kominki, była miłość.

Poznali się w czwartej klasie szkoły podstawowej (choć Pani Maria pamięta Pana Jana jeszcze z czasów przedszkola), gdy w Polsce zniesiono obowiązujący podział na klasy dziewczęce i chłopięce. Uczęszczali na te same lekcje, uczestniczyli w tych samych wycieczkach i nawet uczniowski sklepik prowadzili razem. Mimo to nic wtedy nie zapowiadało, że los splecie ich na całe życie. Dopiero po maturze przypadkowe spotkanie na prywatce przerodziło się w coś więcej. Kilka miesięcy później naturę ich relacji przypieczętował wspólny wyjazd pod namiot do Bułgarii. – To był rok 1975, PRL, wyjazd za granicę był praktycznie niemożliwy. Wszystko trzeba było załatwiać, organizować, kombinować, ale dzięki temu poznaliśmy się naprawdę. Marysia zaimponowała mi swoją determinacją, ponieważ nie umiała pływać, a ja jej powiedziałem, że jeżeli nie nauczy się pływać, nie może z nami jechać. Po tygodniu pływała. Po tym wyjeździe byliśmy razem – opowiada Pan Jan.

Dwa lata później wzięli ślub. W 1978 roku przyszedł na świat ich pierwszy syn, Łukasz. A potem zaczęło się prawdziwe życie – takie, które nie oszczędzało, ale hartowało.

W latach 80. próbowali różnych rzeczy: prowadzili cukiernię, handlowali, wynajmowali magazyny, zmagali się z reglamentacją surowców i absurdami ówczesnych przepisów. – Robiliśmy wszystko, co się dało: wafle, ciasta, handlowaliśmy blachą z Huty Lenina. Człowiek musiał sobie radzić – wspominają.

Kiedy przyszła transformacja ustrojowa i nadeszła wolność gospodarcza, byli gotowi. Zamiast narzekać, zakasali rękawy. Zamiast czekać na okazję, tworzyli ją sami.

Pomysł na kominki narodził się z zimna… Dosłownego. Próbowali wtedy dogrzać swoje chłodne poddasze w bloku, gdzie mieszkali z małym dzieckiem. – Próbowałem wszystkiego, nadmuchy, elektryczne ustrojstwa… Nic nie działało. Lata mijały, w mieszkaniu zamieszkał mój starszy syn z żoną i również doświadczył tego samego problemu. Aż w końcu w Castoramie zobaczyłem żeliwny piecyk. Kupiliśmy go, zamontowali i nagle zrobiło się cieplutko. Musieliśmy się rozbierać do podkoszulków! – wspominają z uśmiechem. Tak narodził się pomysł, który z czasem przekształcił się w firmę.

Ten pierwszy piecyk, który tak skutecznie ogrzał zimne poddasze, zainspirował ich do działania. Pojechali na Słowację, dotarli do producenta i kupili… sześć sztuk. – Nie było wtedy żadnych prywatnych sklepów, wszystko państwowe. Kierownicy patrzyli na nas, jak na wariatów – po co komu takie coś, skoro są piece centralnego ogrzewania? Ale ja nie odpuszczałem – mówi Pan Jan.

 

I wreszcie – pierwszy sukces. – Namawiałem jednego kierownika z hurtowni rolniczej przez prawie rok. W końcu powiedział: dobra, przywieź pan ten piecyk. Zanim dojechałem z powrotem do domu, zadzwonił, że już sprzedał i chce następny. Wtedy poczułem motywacje i wiarę, że to ma sens – wspomina.

Tak zaczęła się historia firmy, która z czasem stała się jednym z pionierów branży kominkowej w Polsce południowej. Z czasem dorobili się własnego terenu i budynków, które krok po kroku odremontowali. Dziś to ponad tysiąc metrów kwadratowych powierzchni: magazyny, biura i ekspozycje, w których mieści się firma Piece Polska z siedzibą w Wadowicach. To prężnie działające przedsiębiorstwo oferujące szeroki asortyment urządzeń grzewczych: przede wszystkim kuchnie na drewno, ale także piecyki wolnostojące, piecyki kaflowe, wkłady kominkowe oraz różnego rodzaju akcesoria. W ofercie salonu znajduje się również profesjonalny montaż zabudowy kominkowej.

Ich syn Łukasz dołączył do rodzinnej historii, prowadząc firmę montującą kominki i zabudowy, współtworząc z rodzicami spółkę handlową zaopatrującą sieci marketów i specjalistyczne sklepy. –To już nie tylko nasz biznes, to życie całej rodziny i jej pasja – zgodnie twierdzą Państwo Sirko.

Zapytani, co jest ich największą siłą, bez wahania odpowiadają: – Przez całe życie byliśmy razem : w pracy, w domu, w problemach i w radościach. Nigdy nie myśleliśmy o rozstaniu, nawet w najtrudniejszych chwilach. Zawsze była miłość, szacunek i walka o siebie nawzajem.

Choć przez dekady pokonywali przeciwności losu, dziś stoją przed zupełnie innym rodzajem trudności. Branża kominkowa mierzy się obecnie z niepewnością związaną ze zmianami w rządowym programie Czyste Powietrze. Ich zdaniem: – Te przepisy często tworzą ludzie, którzy nie znają realiów naszej branży. Z jednej strony mówi się o ekologii, z drugiej wprowadza ograniczenia, które uderzają w rzetelnych producentów i instalatorów. Zamiast marginalizować ogrzewanie kominkowe, warto wspierać nowoczesne, czyste technologie spalania i edukować klientów. Kominek to nie dymiący piec z lat 80., tylko nowoczesne, efektywne źródło ciepła, często wspomagające inne systemy. Trzeba to pokazać, a nie z tym walczyć.

Dziś ich historia to nie tylko opowieść o firmie, ale o partnerstwie, które przetrwało dekady zmian – od szkolnego sklepiku, po ogólnopolską markę w branży kominkowej… To ludzie, którzy z zimna potrafią zrobić ciepło. I takich właśnie branża kominkowa potrzebuje.


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama